Rowerownia – duża drewniana szopa ogrodowa #projekt

Posted by

Walające się rowery i mnóstwo elementów zaśmiecające piwnice i garaż – trzeba to gdzieś upchnąć, aby nie przeszkadzały w codziennym użytkowaniu, a zarazem był do nich dobry dostęp. W ogrodzie mam akurat idealne miejsce do zagospodarowania na magazyn i rowerowanie w jednym. Początkowo szukałem gotowych rozwiązań, ale blaszaki raz, że nie pasowały rozmiarem (potrzebuje czegoś 2 na 4 metry) to i wyglądem oraz jakością daleko odbiegały od drewnianych rozwiązań. Niestety porządne szopy z drewna tych wymiarów to koszt ponad 7 tysięcy złotych. Więc zdecydowałem się na wykonanie takiej samemu. Projekt nie wydaje się trudny, a ja bardzo lubię prace w drewnie.

Przygotowanie

Wstępnie rozrysowałem projekt na tablecie, wyznaczyłem w nim wszystkie potrzebne wymiary, co pozwoliło mi wyliczyć liczbę materiałów do kupienia.

  • wkręty ciesielskie 4×60 – dużo
  • wkręty ciesielskie 3×30 – średnia ilość, tylko do montażu OSB na dachu
  • wkręty ciesielskie duże, do łączenia kantówek
  • zszywki do gwoździarki pneumatycznej – bardzo dużo
  • zszywki do takera do montażu gontu – bardzo dużo
  • [300 zł] gont bitumiczny – ok 15 m2 / z zapasem
  • [1500 zł] deska boazeryjna 17 x 130 x 3000 mm – ok. 72 sztuki
  • [350 zł] deska podłogowa 25 x 160 x 4000 mm – 12 szt.
  • [560 zł] kantówka 4 x 6 x 400 cm (łata) – 20 szt.
  • [0 zł] kantówka 8×10, bądź podobny wymiar – 5 szt. po 2m
  • [0 zł] kotwy metalowe – 15 szt.
  • [400 zł] impregnat – kilka puszek
  • [225 zł] płyty OSB 12 mm – 4 szt.
  • [250 zł] worki z zaprawą betonową

Prace

Fundament

Najistotniejszym punktem tego projektu niewątpliwie będzie fundament, na którym szopa będzie stała prosto przez następne X lat. Gdy mamy dostępne proste i trwałe miejsce, np. na betonie, możemy pominąć ten krok całkowicie. Ja dysponowałem tylko kawałkiem trawy. Zacząłem od wyznaczenia w terenie miejsca, w którym będzie stała szopa oraz pomiarów poziomu, gdyż istotne jest, aby fundament był idealnie wypoziomowany, pomogła mi w tym poziomica laserowa, lecz dość słabo widać wiązkę w ciągu dnia. Wyszło, że między skrajnymi punktami jest niecałe 15 cm różnicy – sporo.

Zdecydowałem się osadzić 15 kotew rozmieszczonych równomiernie i zatopionych w betonowych cylindrach. Kotwy wykonałem z kawałków płaskownika o grubości 6 mm i pręta zbrojeniowego fi 16. Część wystająca z betonu polakierowałem farba antykorozyjną. Równolegle dociąłem kantówki 8×10, które zostały mi ze starej podłogi drewnianej. Od razu je zaimpregnowałem – od spodu grubszą warstwą. Na końcu poprzykręcałem po 3 kotwy na jedną kantówkę.

W równych odstępach wykonałem 15 otworów w ziemi na głębokość ok. 30-40 cm w zależności od tego ile będzie wystawała ponad grunt. W miejscach gdzie szopa będzie stała wyżej nad ziemią (najniższy poziom) dałem docięte kawałki starej kwasówki od pieca tej samej średnicy co otwór, bądź odrobine większej, aby podnieść całość do góry. Przed zalaniem betonem, rozłożyłem dwie warstwy agrotkaniny, aby nie wyrastały żadne chwasty. Z desek podłogowych wykonałem proste prowadnice, które pomogą utrzymać całość w poziomie.

Pora zacząć lać beton. Urabiałem go w betoniarce, bardzo przyśpiesza prace, chodź nie potrzebujemy go, aż tak dużo, żeby mieszanie w wiaderku bądź kaście stanowiło kłopot. Użyłem gotowego betonu w workach, ale dorzucałem dodatkowo kilka kielni cementu oraz mikro zbrojenia w postaci włókien szklanych. Po zalaniu otworów i „odpowietrzeniu” prętem, można położyć gotowe belki fundamentowe. Dzięki takiemu rozwiązaniu mogłem mieć idealnie poziomą podłogę. Na końcu ważne jest, aby skontrolować czy wszystkie kotwy osadzone są jak najbardziej centralnie względem otworu.

Podłoga

Po pełnym wyschnięciu fundamentu czas na układanie podłogi. Wykonam ją z wcześniej zaimpregnowanych desek o długości 4 metrów (idealnie, aby jedna deska była na całą szerokość podłogi), szerokości 14 cm oraz grubości 2,5 cm. Drewno było trochę krzywe, więc przy montażu użyłem podnośnika samochodowego wraz ze śrubą blokującą, aby wyrównać szpary pomiędzy deskami. Całość skręcałem śrubami ciesielskimi o długości 6 cm.

Konstrukcja

Postanowiłem, że całość będzie się składała z kilku mniejszych prefabrykowanych elementów, które potem razem poskręcam i stworzą szopę. Ułatwi to mocno prace. Obramowania wykonałem z kantówek 4×6 cm (popularnych łat). Niestety nie wszystkie były idealnie proste i kąt 90 stopni lekko uciekał, ale nie stanowiło to dużego problemu, gdyż przy deskowaniu całość naprostowałem. Łączyłem je wkrętami ciesielskimi, ale dłuższymi, co najmniej 10 cm. W środki dorzuciłem po jednej kantówce, aby był dodatkowy punkt, do którego można przymocować deskę boazeryjną.

Do składania wykorzystałem podłogę, która skręciłem wcześniej. Jest prosta i sztywna, więc powinna ułatwić przybijanie desek. Jako listwę startową przymocowałem poziomice, jest ona ustawiona idealnie prostopadle do kierunku desek. Co więcej, aby przypilnować odpowiedniego kąta, przykręciłem kawałki drewna od wewnętrznej strony ramy. Jako wypełnienie ścian wybrałem drewno boazeryjne z pióro wpustem o grubości 17 mm i szerokości 14 cm (porządna, gruba decha). Całość zbijałem gwoździarką pneumatyczną z załadowanymi zszywkami o długości 45 mm – powinny solidnie zagłębić się w kantówkę. Przy przybijaniu trzeba pamiętać, aby zachować odpowiednie zakłady, elementy ścian, które są prostopadłe muszą idealnie się najść.

Złożone elementy od razu malowałem impregnatem do drewna. Zdecydowałem się na złoty dąb od firmy Vidaron. Kiedyś już go używałem i spodobał mi się ten odcień. Początkowo użyłem pędzla, a potem wałka, ale ostatecznie zdecydowałem się na pistolet elektryczny i jak się okazało był strzałem w dziesiątkę. Pomalowanie jednego elementu na raz zajmowało od 3 do 5 minut. Niestety realny czas był dłuższy, gdyż były one ciężkie i do ich transportu musiałem doczepiać specjalny uchwyt u dołu. Krótko mówiąc, nakładanie impregnatu było najkrótszym elementem procesu zabezpieczania drewna.

Składanie

Chyba najprzyjemniejszy moment ze wszystkich, kiedy możemy wcześniej przygotowane klocki poukładać w całość. Oczywiście jeszcze bez dachu, on przyjdzie na końcu. Najciężej zdecydowanie przytwierdzić pierwszy element. We dwie osoby jest to dużo prostsze i tak bym też doradzał, no ale czasem bywa inaczej. Jeżeli chcemy montować go w pojedynkę to możemy podeprzeć go z obu stron, aby go unieruchomić, tylko najlepiej zrobić to solidnie, bo z wiatrem bywa różnie. Kiedy mamy już go ustawionego odpowiednio, przykręcamy wkrętami ciesielskimi do podłogi, najlepiej złapać w kilku miejscach. Dodając drugi element uzyskamy już stabilną konstrukcje i każdy następny będzie szedł prościej. Tył szopy, pomimo iż jest jednolitą ścianą, prościej było mi wykonać go w dwóch elementach i potem ze sobą złączyć.

Z przodu było trochę więcej zabawy. Wymyśliłem, że chciałbym ukryć łączenia elementów, aby całość wyglądała jednolicie, więc górna część zostawiłem nie dokończona, aby po złożeniu i zamontowaniu „nadproża” wykonać ładny zakład. Wszystko by się udało, gdyby nie dwie rzeczy. Pierwsza nie polakierowałem uprzednio górnych desek, co przy lakierowaniu na szopie poskutkowało różnicą w odcieniu, pomimo wielu prob cieniowania. Druga to nie wziąłem pod uwagę, że na jednym elemencie uzyskałem 1 cm różnicy w wysokości desek, co zaowocowało szparą, na szczęście dzięki pióro wpustowi i temu, że jest to deska frezowana, nie rzuca się to bardzo w oczy.

Dach

Pora na montaż dachu. Przed położeniem płyty OSB (wybrałem grubość 12 mm), trzeba dodać wzmocnienia poprzeczne z kantówek, na których oprze się płyta. Cała konstrukcja może delikatnie pracować, ale po przykręceniu płyt wszystko usztywni się na maksa. Ważne jest, aby łączenia płyt wypadały na środku kantówki. Specjalnie nie starałem się zrobić wszystkiego idealnie szczelnego, przerwy jedno bądź dwumilimetrowe są wskazane, zapewni nam to odpowiednia mikrowentylacje, co pozwoli uniknąć pleśni i dużej wilgotności. Również skutecznie zapobiegnie to przedostaniu się większych insektów.

Przykręcone płyty trzeba zaimpregnować. Warstwa gontu powinna zapewnić wodoodporność, ale warto się zabezpieczyć podwójnie. Tutaj już nakładałem pędzlem, szło sprawnie. Kiedy całość wyschła zacząłem przytwierdzać pas startowy, czyli paski gontu przyczepiane odwrotnie. Mocowałem go zszywaczem młotkowym, wydaje mi się to najszybszą i najwygodniejsza opcja. Nie zdecydowałem się jeszcze na wykończenie krawędzi dachu, gdyż nie mogłem dorwać małych deseczek w dobrej cenie więc zostawiałem gont wystający z 1 do 2 cm poza krawędź aby uniknąć wchłaniania wody przez OSB od strony bocznej. Na tylnej ścianie przytwierdziłem rynnę i spływ ukierunkowałem pod rosnące obok drzewka.

Drzwi

Drzwi wykonałem z tego co mi zostało plus kawałka pyty meblowej 18 mm. Po skręceniu, całość okazała się bardzo ciężka, tak, że aż dorobiłem wzmocnienie do miejsca gdzie będą zawiasy w szopie, aby drzwi nie powodowały nadmiernych obciążeń. Są one tymczasowe, domyślnie na pewno powinny być lżejsze i ciut ładniejsze, niestety pokrycie białej płyty meblowej impregnatem z pistoletu okazało się ciężkie i są prześwity. Drzwi zamocowane są na dwóch zawiasach drzwiowych (wyglądają solidnie wiec powinny utrzymać).

Wykończenie wnętrza oraz podpięcie prądu

Już na początku wspominałem, że na pewno będę chciał w szopie trzymać rowery, stąd też nazwa rowerowania. Wymyśliłem ze będą stały pionowo na jednej ścianie, aby zajmować jak najmniej miejsca. Co do pomieszczenia innych rzeczy, wykonałem biurko i dużo półek z odpadów, jakie mi zostały oraz jakie miałem na stanie. Ostatnim etapem było wykonanie instalacji elektrycznej. Po prostu przeciągniecie przewodu w peszlu i zainstalowanie gniazdka oraz oświetlenia wewnątrz.

Efekt końcowy:

Podsumowanie

Koszt całości wyszedł w okolicy 4 tysięcy, może ciut mniej, ciężko ocenić, bo niektóre rzeczy miałem już na stanie i nie musiałem kupować. Gdy byśmy chcieli robić wszystko z elementów kupnych myślę, że koszt wzrósłby do 5 tysięcy. Projekt wykonałem prawie rok temu, więc jedną zimę ma już za sobą! Pomiary wilgotności oraz szukanie oznak grzyba/pleśni czy przecieków wykonywałem z kilkanaście razy. Zdziwiło mnie, że nawet podczas deszczu wilgotność w środku nie przekroczyła 65%, zazwyczaj oscyluje w okolicy 40 – 50 %. Mikrowentylacja chyba zdaje egzamin. Dzięki sporym gabarytom, bo aż 8 m2, przemieszczanie się, wyjmowanie rowerów czy wykonywanie czegokolwiek w środku nie sprawia problemów – jest dużo miejsca! Z projektu jestem jak najbardziej zadowolony, spełnił on moje oczekiwania 😀

print

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *